Już 105 lat minęło od czasu, kiedy w marcu 1915 r. miały miejsce ostatnie walki nad Pilicą w trakcie I wojny światowej, zwanej Wielką Wojną (1914-1918). Na okres prawie pół roku, od grudnia 1914 do maja 1915 roku front między walczącymi stronami oparł się m.in. na Pilicy od Tomaszowa Maz. do Nowego Miasta. W trakcie bardzo zaciętych i krwawych walk zginęły dziesiątki tysięcy żołnierzy a wiele miejscowości (w tym Inowłódz) obróciło się w gruzy.
Od chwili wypowiedzenia wojny przez państwa centralne (Niemcy, Austro-Węgry) i ententy (Rosja, Francja i Wielka Brytania)na przełomie lipca/sierpnia 1914 r. miliony żołnierzy zostało zmobilizowanych i posłanych na front. Nie zabrakło wśród nich Polaków, którzy musieli walczyć w mundurach państw zaborczych (Rosja, Niemcy i Austro-Węgry), stając często wobec dramatu bratobójczych walk. Ogólnie w szeregach wojsk zaborczych walczyło 3,5 miliona Polaków z których ok. 500 000 poniosło śmierć.
Najkrwawsze walki toczyły się na ziemiach polskich jesienią 1914 r., kiedy to w trakcie tzw. operacji łódzkiej (największej bitwie manewrowej I w. św.) zginęło ok. 200 000 żołnierzy walczących armii. Ogółem w tych walkach wzięło udział ponad 600 tyś. żołnierzy, a dzienne straty, dochodzące do 10 000 zabitych, były większe niż w bitwie pod Verdun. W szeregach tych trzech armii było wielu Polaków. Tworzyli oni m.in. znaczną część uczestniczącego we wspomnianej operacji korpusu fortecznego Posen, który wchodził w skład niemieckiej 9 armii pod dowództwem generała Augusta von Mackensena.
Po zakończeniu operacji łódzkiej, wycofujący się Rosjanie oparli linię umocnień m.in. na rzekach Bzurze, Rawce i Pilicy. Niemcy, którzy dotarli do lewego brzegu Pilicy i w pewnych punktach ją przekroczyli, zajęli m.in. Tomaszów Maz., Spałę czy Inowłódz. W Spale ulokowało się dowództwo niemieckiej 22. dywizji piechoty, zajmując na kwaterę carski pałacyk myśliwski. W innych zabudowaniach carskiej rezydencji utworzono szpital wojskowy, do którego zwożono rannych podczas ciężkich walk pozycyjnych toczonych nad Pilicą od grudnia 1914 do maja 1915 roku. Powstał tu również, podobnie jak w Inowłodzu, Tomaszowie Maz. czy Królowej Woli cmentarz wojenny.
Z jednej strony walczyły oddziały 4 i 5 Armii rosyjskiej (m.in. XIV korpus Lublin i III korpus kaukaski) a po przeciwnej stronie frontu znalazły się głównie oddziały 9 Armii niemieckiej (Korpus Gallwitza, Korpus „Poznań”, Kawaleria Frommla) oraz 2 Armii austriackiej. Należy zwrócić uwagę, że w trakcie walk nastąpiło wiele zmian i przegrupowań, związanych czy to z wykrwawieniem oddziałów i ich wycofaniem czy zmieniającą się sytuacją na froncie. Starcia o przełamanie frontu na Pilicy, a szczególnie opanowanie przepraw w okolicach Białobrzegów (obecnie Tomaszów Maz.) i Inowłodza były bardzo dynamiczne i krwawe.
Miejscem szczególnie intensywnych zmagań w końcu grudnia 1914 r. stał się Inowłódz. W dniach 18 i 19 grudnia Rosjanom udało się przejść na lewy brzeg, wkrótce jednak zostali wyparci przez wzmocnione oddziały niemieckie. W dniu 21 grudnia został spalony drewniany most w Inowłodzu. Natomiast w ciągu następnych sześciu dni – od 22 do 28 grudnia – wojska rosyjskie przypuściły aż siedem szturmów na pozycje wojsk niemieckich i austro-węgierskich. Najbardziej krwawy okazał się dzień 28 grudnia, kiedy to Rosjanie przypuścili z kierunku Fryszerki aż trzy szturmy na Inowłódz. Szczególnie zacięte były nocne walki (w tym w noc wigilijną) na bagnety, gdy oddziały rosyjskie zaskoczyły w okopach wojska niemieckie. Jednak mimo chwilowych przesunięć, linia frontu pozostała bez większych zmian. Pewne nabytki, po tym jak Rosjanie się wycofali, zyskali Niemcy, którzy po zdobyciu wzgórza 171, przejęli pełną kontrolę po obu brzegach Pilicy od Białobrzegów (obecnie Tomaszów Maz.) po Inowłódz.
Bardzo krwawe i ciężkie walki nie przynoszące w dodatku żadnych efektów, wpłynęły na obniżenie morale atakujących oddziałów rosyjskich. Przejawem tego były, licznie występujące wśród Rosjan, przypadki niechęci do wali, a nawet poddawanie się bez walki. Jeden z takich przypadków z 27 grudnia został następująco opisany: „Pod osłoną zmierzchu dwóch ludzi z 7 kompanii ostrożnie opuściło okopy. Sprawnie podczołgali się pod wysunięte, rosyjskie stanowiska. Byli to muszkieterowie Lisicki i Stachowiak. Kryjąc się za ciałami poległych Rosjan, zdołali zbliżyć się pod same rosyjskie okopy. Gdy stwierdzili, że zalegają tam polskie oddziały (18. Lubelska dywizja piechoty), krzyknęli po polsku do obsady, wzywając ją do poddania się. Było to zuchwałe przedsięwzięcie, lecz szczęście im sprzyjało. Po zdumiewającej ciszy Rosjanie zaczęli pertraktacje – zakończone poddaniem się 300 żołnierzy(…)”
Rosyjski ostrzał artyleryjski w tym czasie był tak intensywny, że prawie całkowicie zniszczył zabudowania Inowłodza. Ponieważ Niemcy podejrzewali mieszkańców Inowłodza o sprzyjanie Rosjanom, zostali oni po świętach Bożego Narodzenia (spędzonych w piwnicy pod opieką księdza proboszcza Franciszka Dyżewskiego) odprowadzeni do Tomaszowa Maz. Mocno uszkodzony został również romański kościółek św. Idziego z XI w., w którym mieściły się stanowiska niemieckich strzelców i karabinów maszynowych. W okolicy panował przenikliwy odór spalenizny i rozkładających się ciał. Spośród gruzu sterczały tylko resztki kominów. Dotkliwe zimno i wilgoć powodowały, że żołnierze próbowali kryć się w zrujnowanych piwnicach. Tak został opisany Inowłódz w pierwszych dniach stycznia 1915 roku po zakończeniu walk: „Dotarliśmy tam (do Inowłodza) przez Królową Wolę. Zanim doszliśmy do naszych okopów, musieliśmy przejść przez teren, na którym w ciągu ostatnich dni toczyły się walki. Piekielny widok. Co każde dwadzieścia metrów, wokoło co najmniej jeden martwy Niemiec, oczywiście wśród Rosjan. Wokoło niezliczone ilości wyposażenia wojskowego. Całe sterty karabinów, zebranych już i ułożonych w stosy po lewej i prawej stronie drogi. Nasze okopy znajdowały się bardzo blisko Pilicy, na wzgórzu. Na jego szczycie znajdował się ostrzelany kościółek na małym cmentarzyku.(…) Na drugim brzegu leżała cała sterta martwych Rosjan, tych, którzy próbowali przeprawić się łódkami i zaatakować nasze pozycje ale weszli w ogień naszych karabinów maszynowych i wszyscy zostali wystrzelani”.
Zima spowodowała znaczne osłabienie armii po obu stronach frontu. Wystąpiły liczne przypadki odmrożeń , a także zachorowania na tyfus plamisty i dyzenterię. Styczniowe mrozy rozpoczęły pięciomiesięczny okres wojny pozycyjnej. Na froncie zapanowała cisza, którą przerwano tylko dwukrotnie. Najpierw w końcu stycznia niemieckie oddziały zaatakowały pod Gaszkiem, ale w obliczu dużych strat atak przerwano i zaniechano wszelkich działań. Natomiast w marcu Rosjanie, pozorując natarcie na Mysiakowiec, uderzyli na Domaniewice, które ostatecznie zajęli. W pozostałym czasie panował spokój, przerywany tylko od czasu do czasu krótkimi wymianami ognia.
W końcu kwietnia rozpoczęła się wielka ofensywa w Galicji. Rosjanie cofali się na południowym odcinku frontu wschodniego i nieuchronnym stawało się też wycofanie z linii Pilicy. Do połowy maja wojska rosyjskie bez walk wycofały się spod Inowłodza a następnie opuściły linię Pilicy kierując się w stronę Wisły. Na rzece Pilicy w 1915 roku utworzona została granica między generalnym gubernatorstwem niemieckim (obejmującym także Tomaszów Maz.) a generalnym gubernatorstwem austriackim, która przetrwała do 1918 roku. Zapanował względny spokój, dzięki czemu ludzie mogli wrócić do zrujnowanych miejscowości i zacząć prowadzić w miarę normalne życie. Dużo ciężej było tym, których domy zostały zrujnowane. Tak było m.in. w Inowłodzu, którego mieszkańcy mieszkali czy to w piwnicach czy prowizorycznie naprawionych domach, a utrzymywali się często ze zbierania złomu, w tym również łusek i resztek naboi.
W kontekście zbliżających się Świąt Wielkanocnych warto przypomnieć ciekawe wydarzenie do jakiego doszło 4 kwietnia, kiedy to na froncie w Inowłodzu nastąpiło wielkanocne zawieszenie broni.
„Na tym odcinku mianowicie panowało wielkanocne zawieszenie broni. Dzień wcześniej za pośrednictwem parlamentariusza Rosjanie poprosili sąsiadujący oddział o wstrzymanie ognia na czas Niedzieli Wielkanocnej, tak, aby umożliwić pochowanie poległych. Takiej prośbie nie można było się sprzeciwić(…) W niedzielę Wielkanocną rankiem punktualnie o 6.00 wstrzymano ogień. Wszyscy wyszli z okopów, przechodzili, naturalnie bez broni, przez zasieki z drutu kolczastego i podawali sobie ręce dla powitalnego uścisku dłoni. Wymieniano papierosy, chleb i pieniądze, a także, na ile było to możliwe, próbowano się porozumiewać…”
W artykule wykorzystano:
Paweł Budziński „Wielka wojna 1914-1917 w regionie opoczyńskim”
ks. Leon Łomiński „Inowłódz i Spała. Rys historyczny”