Młodszym wiekiem tomaszowianom Góra Brzustowska może się kojarzyć z niedawno zbudowanym snowparkiem „Baśniowa”, w którym po specjalnie uformowanej, wysokiej stromiźnie można zjeżdżać na nartach i sankach. Jednakże Góra Brzustowska to historyczna, choć dziś już zupełnie zapomniana nazwa innego miejsca sąsiadującego z dzielnicą Brzustówka. Znajduje się ono po drugiej stronie Alei Św. Antoniego, a dzisiaj jest w dużej części przykryte ogródkami działkowymi i LOK-owską strzelnicą. Warto raz jeszcze „odsłonić” tę górę, by przekonać się, że w pełni zasługuje ona na miano geologicznego i historycznego skarbca. Może się na przykład okazać, że skrywa on szczątki przedpotopowych gadów, podobnych do tych ze słynnego filmu „Park jurajski”.
O metryce tego niezwykłego miejsca może świadczyć czasem jeszcze używana przez starszych tomaszowian nazwa „wapienniki”. Również na dawniejszych mapach miasta widnieje nieistniejąca już ulica Wapienna, odchodząca w prawo od Al. Św. Antoniego przed dojazdem do Brzustówki. I rzeczywiście, ta góra skrywa dosyć grube pokłady kamienia wapiennego.
Zaczęły one powstawać w okresie tzw. środkowej jury (od 174 do 163 mln lat temu), kiedy na obszar dzisiejszej Polski wkroczyło morze. Wraz z nim pojawiła się liczna fauna małży, ślimaków i amonitów. W końcu tego okresu morze wycofywało się stąd pozostawiając grube osady stworzone z wapiennych szczątków tych morskich stworzeń. W następującym potem okresie górnej jury w wapiennych osadach znalazły się także skamieniałości królujących wtedy tutaj jurajskich gadów. Te trwające miliony lat procesy geologiczne znakomicie utrwaliły się we wnętrzu Góry Brzustowskiej. Dlatego od dawna przyciągała ona uwagę naukowców.
Wśród nich był wybitny polski geograf, profesor Uniwersytetu Warszawskiego – Stanisław Lencewicz. Przed I wojną światową wraz z innym, cenionym naukowcem, profesorem botaniki (pochodzącym, zresztą, z nadpilickich Smardzewic) – Sewerynem Dziubałtowskim przeprowadził badania fizjograficzne nad Pilicą, docierając m.in. do brzustowskich kamieniołomów. Opisując ich wyniki na łamach poczytnego tygodnika krajoznawczego „Ziemia” w wydaniu z 20 lipca 1912 roku stwierdził: „Brzegi Pilicy obok Tomaszowa, ściśle mówiąc w Brzóstówce, są niezmiernie ważne pod względem geologicznym; skamieniałości zachowane w tamtejszych wapiennikach mają pierwszorzędne znaczenie teoretyczne, rzucają one bowiem światło na rozkład mórz i lądów i stosunki klimatyczne, jakie panowały w systemie jurajskim”.
Potwierdziło to znalezienie w końcu XIX wieku w kamieniołomach Brzustówki amonita typowego dla terenów… dzisiejszej Rosji. Jeszcze większą sensacją naukową stało się dokonane tu niedługo potem odkrycie skamieniałości górnojurajskiego gada morskiego należącego do rzędu ichtiozaurów. Charakteryzowały się one długim uzębionym pyskiem i były nazywane także rybojaszczurami. Były drapieżnikami, żywiącymi się prawdopodobnie przede wszystkim rybami. Mierzący 4,6 m długości okaz z Brzustówki uznano jako nowy gatunek tej grupy zwierząt, nadając mu naukową nazwę: „Cimoliozaurius portlandicus Hirszberg”.
x x x
O wiele wcześniej niż naukowcy skarby Góry Brzustowskiej docenili i eksploatowali właściciele tutejszych dóbr – hrabiowie Tomasz i Antoni Ostrowscy. Szybko przekonali się o przydatności zalegającego w niej kamienia wapiennego do celów budowlanych. Łatwy do łupania i obróbki kamień mógł służyć zarówno do wnoszenia ścian domów, jak i wyrobu wapna gaszonego. Na Górze Brzustowskiej już od końca XVIII wieku wydobywanie kamienia wapiennego i wypalanie wapna odbywało się na skalę wręcz przemysłową. Można przypuszczać, że dużą część domów i innych budowli wznoszonych w powstającej na początku XIX wieku fabrycznej osadzie Tomaszów budowano z brzustowskiego kamienia i wapna. Ten sam budulec posłużył w 1827 roku hrabiemu A. Ostrowskiemu do zbudowania karczmy i kilku domów dla niemieckich tkaczy w należącej do niego wsi Brzustówka. Kilka z tych domów przetrwało tu, zresztą, do dzisiaj.
W 1830 roku brzustowska „wapielnia” została skonfiskowana A. Ostrowskiemu wraz z całymi dobrami przez władze carskie za jego udział w powstaniu listopadowym. Hrabia musiał udać się na emigrację do Francji i dopiero jego syn – Stanisław po powrocie do kraju wykupił w 1857 roku od rządu część tych dóbr, a wśród nich brzustowskie wapienniki. A miał wobec nich nader ambitne plany.
Może na to wskazywać przekazana mi przed kilkunastu laty relacja nieżyjącego już Michała Magiery, wnuka ostatniego sołtysa wsi Brzustówka. Jak wiadomo, włączono ją w granice Tomaszowa dopiero w 1915 roku. „Dziadek opowiadał mi, że hrabia Ostrowski chciał na miejscu Brzustówki urządzić wielką fabrykę wapna. Miały tu stanąć ogromne baseny do gaszenia wypalonego obok kamienia. Hrabia chciał je spławiać wielkimi łodziami Pilicą aż do Warszawy. Dlatego wymyślił przeniesienie całej naszej wsi na swoje pola za wapiennikami i bardzo namawiał do tego starszyznę Brzustówki. Ale mój dziadek i inni nie zgodzili się na to” – wspominał wnuk brzustowskiego sołtysa.
Po I wojnie światowej hrabiowskie wapienniki przeszły na własność miasta. Tomaszowski magistrat uruchomił je już w 1919 roku jako jeden ze środków przeciwdziałania bezrobociu. Później wydobywaniem kamienia i wypalaniem wapna zajmowali się prywatni dzierżawcy. Trwało to również po 1945 roku, kiedy swoje mini-kopalnie i niewielkie piece prowadziło tutaj kilkunastu mieszkańców Brzustówki i najbliższej okolicy, zrzeszonych w utworzonej przez siebie kooperatywie. Wśród nich byli: Jan Goździk, Stanisław Kubacki, Adam Magiera i Józef Szturnoga.
Pamiętam ze swojego dzieciństwa, że budowane przez nich piece nie były bynajmniej szczytem techniki hutniczej, ale dobrze spełniały swoją rolę. Te wymurowane z ognioodpornej cegły cylindryczne konstrukcje o 10-metrowej wysokości przylegały jedną stroną do zbocza góry. Na dole miały otwór umożliwiający wejście do środka celem załadowania pieca i jego opróżnienia po wypaleniu. Kamień ustawiany „na sztorc” promieniście od brzegu do środka przesypywano warstwami węgla.
Dodam, że już jako 9-letni wyrostek mogłem nie tylko obserwować załadunek takiego pieca należącego do mojego wuja – Adama Magiery, ale także przy nim pracować za tzw. kieszonkowe. Następnie piec zamurowywano i rozpalano pod nim ogień. Wypał ciągnący się przez kilka dni i nocy stwarzał niezwykłe doznania i widoki. Dobrze pamiętam zasnuwające nieraz całą Brzustówkę gęste, biało-żółte i mocno gryzące dymy, jak też ogniste łuny unoszące się nocą nad brzustowskimi wapiennikami.
Ale dostarczały one nam wtedy także milszych doznań, zwłaszcza podczas zimy. Wapienniki zamieniały się wtedy w świetne stoki do jazdy na sankach lub nartach. Ba, niektórzy dokonywali tutaj karkołomnych zjazdów na… klepkach od beczek i specjalnie robionych butach z drewnianymi podeszwami. Na brzustowskie góry ciągnęły wtedy istne pielgrzymki młodszych i starszych amatorów „białego szaleństwa” z całego miasta. Czy tak będzie i dzisiaj na położonym obok snowparku?
Andrzej Kobalczyk
Na zdjęciach:
- Odkrywka skał wapiennych na Brzustówce (zdjęcie z 1912 roku). Archiwum Andrzeja Kobalczyka
- Wypalanie wapna na brzustowskich górach (zdjęcie Tadeusza Kawki z 1964 roku), Archiwum Andrzeja Kobalczyka
- Widok brzustowskich wapienników spoza Pilicy w latach II w.św. Zbiory Jerzego Pawlika