„Historie odnalezione” Andrzeja Kobalczyka ukazują się w stałym cyklu w piątkowych wydaniach „Tygodnika 7 Dni” – dodatku do „Dziennika Łódzkiego” (mutacja Tomaszów Mazowiecki, Opoczno).
Matrymonialne oszustwo tomaszowskiego fryzjera
Tematyce kryminalno-sądowej poświęcano wiele miejsca w międzywojennych gazetach. Łakomym kąskiem dla ówczesnych żurnalistów były zwłaszcza przestępstwa o charakterze obyczajowym. Na łamach gazet często zamieszczano relacje z procesów oskarżonych o takie czyny. Toczyły się one również w Tomaszowie, o czym donosił na przykład łódzki dziennik „Ilustrowana Republika” w wydaniu z 8 marca 1934 roku. Zamieszczony w nim sensacyjny artykuł opatrzono podwójnym tytułem: „Bigamista przed sądem tomaszowskim. Skazany został na 1 rok więzienia”.
Napisano w nim, że poprzedniego dnia na odbywającej się w Tomaszowie sesji wyjazdowej piotrkowskiego sądu okręgowego rozpatrzono sprawę Ignacego Balcerzaka i Janiny Tomczykówny, oskarżonych o bigamię. Rok wcześniej podczas ceremonii ślubnej, odbywającej się w tutejszym kościele parafialnym, zawarli oni związek małżeński. Wkrótce jednak okazało się, że nie ma on mocy prawnej, gdyż I. Balcerzak wcześniej wziął ślub z kobietą mieszkającą w innym mieście.
Jego ślub w Tomaszowie odbył się na podstawie przedłożonego wyciągu z ksiąg ludności. Nie dokonano w nim jeszcze zmiany stanu cywilnego Ignacego Balcerzaka, który przed dwoma laty ożenił się z niejaką Janiną Grzelakówną w Gostyninie. Ponadto w kancelarii parafialnej dwóch świadków zeznało, że Balcerzak jest stanu wolnego. Gdy wiadomość o tym dotarła do pierwszej żony bigamisty, ta złożyła oskarżenie do prokuratora.
Przed sądem w Tomaszowie stanął zarówno I. Balcerzak, jak też dopiero co poślubiona przez niego tomaszowianka J. Tomczykówna. „Balcerzak, badany przez sędziego przyznał się do zarzucanego mu czynu, tłumacząc jednocześnie, że pierwsze małżeństwo doszło do skutku jedynie pod presją jego matki, której „zaproponował” posag Grzelakówny. Nie obdarzał żony swej uczuciem i zaraz po ślubie oświadczył swej rodzinie w drodze do domu, że z żoną żyć nie będzie”.
Po pewnym czasie I. Balcerzak został wcielony do wojska, a po odbyciu służby nie powrócił do żony mieszkającej w Gostyninie. Przeniósł się do Tomaszowa i podjął pracę w jednym z tutejszych zakładów fryzjerskich. „Tutaj poznał bardzo ładną pannę – Janinę Tomczykównę, której się oświadczył. Doszło do związku małżeńskiego, co właśnie zaprowadziło ich na ławę oskarżonych. Janina z Tomczyków Balcerzakowa zeznała, że zgodziła się na małżeństwo z Balcerzakiem, mając przeświadczenie, że jest on kawalerem” – relacjonowała łódzka gazeta.
Sąd wydał wyrok skazujący Ignacego Balcerzaka na jeden rok więzienia za świadome wprowadzenie w błąd władz kościelnych i popełnienie bigamii. Janina Tomczykówna została uniewinniona. Ponadto sąd unieważnił drugie małżeństwo Balcerzaka.
Na zdjęciu: Centrum Tomaszowa na pocztówce z lat 30. ubiegłego wieku. Zbiory Jerzego Pawlika
Łańcuchami zagrodził wjazd na dworzec
Burzliwe i zmienne koleje losu przechodził teren u zbiegu ulic: Św. Antoniego i POW, sąsiadujący z byłą siedzibą tomaszowskiej straży pożarnej. Do niedawna w tym miejscu znajdował się podziemny szalet, zaś obecnie stoi na nim dom handlowy. Mało kto dzisiaj wie, że wcześniej funkcjonował tutaj dworzec autobusowy.
Zbudowany z cegły budynek dworca wraz z placem postojowym dla autobusów należał przed wojną do prywatnego właściciela. Swój obiekt, mieszczący także restaurację dla podróżnych, udostępniał on odpłatnie prywatnym właścicielom autobusów, kursujących do Piotrkowa, Łodzi i Warszawy. Latem 1933 roku między stronami autobusowego interesu doszło do poważnego konfliktu.
Jak informował łódzki dziennik „Ilustrowana Republika” w wydaniu z 4 sierpnia tegoż roku, od dłuższego czasu właściciel dworca i właściciele autobusów toczyli spór o wysokość opłat za korzystanie z tego obiektu. „Otóż właściciel, dworca p. Pruski wyznaczył za postój każdego autobusu cenę zł. 2, czemu sprzeciwili się przedsiębiorcy samochodowi, twierdząc, że opłata ta, przy obecnym ruchu pasażerskim jest zbyt wygórowana i ujemnie wpływa na rentowność ich przedsiębiorstwa. Ponieważ p. Pruski nie zmienił swego stanowiska, właściciele autobusów odmówili w ogóle regulowania swych długów. Wobec takiego obrotu sprawy właściciel dworca założył przed bramą wjazdową grube łańcuchy, nie zezwalając zajeżdżać autobusom na teren postoju” – relacjonowała gazeta.
Napisała dalej, że sprawa oparła się o miejscową ekspozyturę starostwa powiatowego, która nakazała właścicielowi dworca udostępnić go do użytku publicznego, zaś w kwestii roszczeń finansowych zwrócić się do sądu. Jednak po kilku tygodniach ponownie uniemożliwił on właścicielom autobusów korzystanie z dworca. Ci zaczęli zabierać pasażerów z ulicy pod budynkiem dworca. Nieformalnemu postojowi, utrudniającemu ruch uliczny tuż obok siedziby straży pożarnej, sprzeciwiły się władze policyjne, nakazując usunięcie autobusów z jezdni.
Po pięciu dniach „Ilustrowana Republika” donosiła, że trwający nadal konflikt wokół tomaszowskiego dworca postanowił osobiście zażegnać starosta powiatu brzezińskiego – Stachowski, spotykając się z właścicielami autobusów. Obiecał przekazać ich postulaty właścicielowi tomaszowskiego dworca, jednocześnie zezwalając, do czasu wyjaśnienia sporu, na odjazd autobusów z położonego po sąsiedzku terenu fabryki włókienniczej A. Kiersta. W tej sytuacji właściciel dworca zdjął łańcuchy.
Dodajmy, że budynek ten został kompletnie zniszczony 6 września 1939 roku podczas bombardowania miasta przez niemieckie samoloty. Jego wygląd przedstawia unikatowe zdjęcie udostępnione dzięki uprzejmości Muzeum w Tomaszowie Maz. im. Antoniego hr. Ostrowskiego.
Na zdjęciu: Dworzec autobusowy (po lewej) na zdjęciu z ok. 1930 roku. Zbiory Muzeum w Tomaszowie.
Skromne początki „bezdomnego” muzeum
Świętujące w tym roku 90-lecie istnienia Muzeum w Tomaszowie Mazowieckim im. Antoniego hr. Ostrowskiego zrodziło się dzięki miejscowym pasjonatom-regionalistom, skupionym w tomaszowskim oddziale Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. Inicjatorem powołania tej placówki i jej pierwszym opiekunem był ówczesny profesor Seminarium Nauczycielskiego w Tomaszowie, wybitny etnograf – Tadeusz Seweryn. Początkowo muzeum to nie posiadało własnej siedziby.
Świadczy o tym artykuł zamieszczony na łamach łódzkiego dziennika „Ilustrowana Republika” w wydaniu z 2 lipca 1929 roku. „Skromne, kątem przydzielone chwilowo, bez szumnych reklam, tworzy się w Tomaszowie instytucja o doniosłem znaczeniu. Przy oddziale polskiego T-wa krajoznawczego istnieje już zaczątek muzeum regjonalnego, które w miarę możności zbiera eksponaty, tyczące Tomaszowa i jego najbliższych okolic. Zapoczątkowane dzięki inicjatywie prof. Tadeusza Seweryna zdołało przy czynnem poparciu i współpracy kilku osób skupić pewną ilość wykopalisk, narzędzi, modeli, ilustracji, akt dawnych i t.p.”.
Następnie podkreślono, że tworzące się muzeum, w myśl obowiązującego od marca 1928 roku rozporządzenia Prezydenta R.P. o ochronie zabytków przeszłości, powinno było otrzymać pomoc ze strony tomaszowskiego magistratu w pozyskaniu odpowiedniego lokalu. Niestety, przez pierwsze lata starania te nie przynosiły skutku, a muzealne zbiory przechowywano w Seminarium Nauczycielskim przy ulicy Św. Antoniego 57 oraz w prywatnych mieszkaniach Tadeusza Seweryna i księdza Kazimierza Olszewskiego – proboszcza parafii Św. Antoniego.
„Dzięki uprzejmości ks. Prefekta Olszewskiego miałem możność obejrzenia skromnych ilościowo, ale cennych jakościowo zbiorów, które stanowić mają podwaliny przyszłego muzeum (…) Przeglądając zgromadzone zbiory pomyślałem, coby to można stworzyć przy wspólnym wysiłku całego Towarzystwa. A tak niewiele do tego trzeba! Jestem przekonany, że w wielu domach znajdą się w lamusie jakieś stare fotografje, druki, odezwy, dokumenty (…), które w najlepszym razie spoczywają gdzieś na dnie szuflady a ofiarowane muzeum wzbogaciłyby zbiory i stały się dostępne dla szerokiego ogółu. Nie należy na ten cel skąpić. Lekką dłonią ofiarujcie, tomaszowianie, to, co może pomnożyć zbiory muzeum” – apelowano w artykule podpisanym przez inż. H. Różyckiego.
Częściowym rozwiązaniem lokalowych bolączek tomaszowskiego muzeum PTK było wynajęcie dla niego w 1930 roku dwóch parterowych sal w gmachu dawnego klubu miejskiego przy ulicy Prezydenta Mościckiego 6 (po wojnie – dom kultury „Włókniarz”). Placówka, nosząca oficjalną nazwę Muzeum Ziemi Opoczyńskiej, udostępniła zwiedzającym ponad 1.700 eksponatów, pochodzących z powiatów: opoczyńskiego i rawskiego. W tej tymczasowej siedzibie tomaszowskie muzeum funkcjonowało do września 1939 roku.
Na zdjęciu: Dawny klub miejski – pierwsza siedziba tomaszowskiego muzeum. Archiwum Andrzeja Kobalczyka