Historia

Najwięcej jednak uduchowionej ekspresji można znaleźć w opisie tych źródeł, dokonanym przez tomaszowskiego aktora i poetę – Zygmunta Różyckiego. Poświęcił on im osobny rozdział swojego poematu „Modre Wody”, opublikowanego w 1901 roku na łamach popularnego tygodnika „Bluszcz”. Warto po upływie prawie 100 lat przypomnieć te strofy.

Coraz się więcej wgłębiasz w gaj uroczy,
Idąc ścieżkami nadpilicznych zboczy,
Aż wreszcie stajesz i patrzysz przed siebie
Olśnione blaskiem słonecznych promieni
Wielkie się źródło seledynem mieni
I pytasz serca – czym ja jest już w niebie?
Niby w omdleniu stoją źródła senne
Dziwnie wspaniałe i dziwnie promienne,
Powierzchnia całkiem cichą jest ich szklanna
I tylko na dnie wytryska fontanna,
Wzlata ku górze tysiącem pierścieni
I przecudownym się turkusem mieni,
Ach, jakie skarby w głębi tej ukryte,
I jakie na dnie muszle są perłowe,
Które spływają w kolory tęczowe,
Jakie tam bryły w kawałki rozbite
I jakie drzewa omszałe mistyczne
Obrały tutaj dla siebie grobowiec
Jakie tu kwiaty swoją wonią śliczne,
Iż zabłądziwszy w miejsce to wędrowiec
Z swojej rodzinnej krainy dalekiej
Chciałby się skować z miejscem tem na wieki…

Jak widać, swoisty magnetyzm tego miejsca udzielał się mieszkańcom XIX-wiecznego Tomaszowa. Szukali oni tutaj wytchnienia od codziennych trudów i trosk udając się podczas niedzielnych spacerów do ówczesnej wsi Brzustówka. Stąd łodzią lub promem przeprawiali się przez Pilicę, aby nacieszyć oczy pięknem „Modrego Stoku”, jak wtedy nazywano te źródła.
Od czasu do czasu przed tą widownią popisywali się wędrowni akrobaci. Starsi brzustowianie opowiadają o ryzykanckich pokazach serwowanych przez okolicznych wyrostków gościom „Niebieskich Źródeł”. Do pnia wysokiej olszy, pochylonej nad źródlaną głębią, przybito drewniane szczeble, po których śmiałkowie wspinali się ku wierzchołkowi. Stamtąd skakali do wody głową w dół, by wyłowić monetę rzucaną z brzegu. Niektórym udawało się ją pochwycić, zanim opadła na dno.
Od dawna również chwalono się tymi źródłami przed dostojnikami odwiedzającymi Tomaszów. Nie omieszkano więc zademonstrować je carowi Mikołajowi II, często przebywającemu w swojej rezydencji myśliwskiej w niedalekiej Spalę. W październiku 1901 roku monarcha ten wraz ze swoją małżonką i następcą tronu uczestniczył w uroczystym poświęceniu cerkwi p.w. św. Mikołaja Cudotwórcy, wybudowanej w centrum Tomaszowa. Jak napisano w jednej z relacji prasowych z tej uroczystości, w drodze powrotnej do Spały …Najjaśniejszy Monarcha w asyście Generał Gubernatora M.J. Czertkowa i hr J. Ostrowskiego zwiedzać raczył Jezioro Błękitne.
Zapewne udzielił się carowi i jego świcie niepowtarzalny urok tego miejsca. Być może następstwem tego było zbudowanie po kilku latach – podobno na polecenie władz carskich – ozdobnego pomostu drewnianego tuż nad wywierzyskiem źródeł. Miał on ułatwiać coraz liczniejszym zwiedzającym oglądanie bijących spod ziemi wód. Prawdopodobnie pomost ten rozebrano w latach 20., zastępując go wąską kładką.

Niewykluczone, że już wtedy wykształcił się zwyczaj wrzucania do źródeł drobnych monet „na szczęście”. Opadając na dno wydawały one migotliwe refleksy. Podczas zaczętego w 1994 roku, właśnie od wywierzyska, oczyszczania „Niebieskich Źródeł” wydobyto mnóstwo takich pamiątek. Wśród obfitych garści bilonu z różnych czasów i krajów były miedziane monety kopiejkowe sprzed I wojny światowej.
Wygląd tych źródeł na początku obecnego stulecia ukazuje opis, sporządzony w 1911 roku przez ich ówczesnego właściciela – hrabiego Juliusza Ostrowskiego. I on nie oparł się zachwytowi pisząc: „Modre Wody” przedstawiają zjawisko przyrody dla oka powabne i ciekawe. U podnóża leśnego wzgórza i wąskiego pasa pól uprawnych, wśród gaju, rozlega się taka z pięknem zwierciadłem stawu, o brzegach i licznych wysepkach, przeglądających się w przezroczu wód krystalicznej czystości. Miejscowość ta… wywiera urok jakiś niezwykły, tajemniczy. Woda w wielu miejscach stawu bije ze szczelin opoki, pokrywającej dno, burzy piasek ziarnisty… który przez pryzmat wody przybiera barwę niebieskawą. Głębia wynosi kilka łokci… Oprócz swojej wielkiej czystości i nader przyjemnego smaku, woda „Modrych Źródeł” wobec opinii okolicznej ma posiadać moc uzdrawiającą…
Pod urokiem tych źródeł pozostawał również wybitny geograf – prof. Stanisław Lencewicz. Swoją relację z wędrówki wzdłuż Pilicy, opublikowaną w 1912 roku, rozpoczął on tymi słowy: Właśnie zamierzam pisać o jednej z wycieczek, na której miałem możność zwiedzenia mało znanego zakątka kraju, gdzie wśród cienistych lasów, podszytych czerwonym kobiercem poziomek biją szmaragdowe źródła, gdzie stada jeleni nie obawiają się człowieka, gdzie spokojna Pilica swemi cichemi wodami kamienne brzegi podmywa.

Na koniec zacytujmy jeszcze krótką „wizytówkę” tomaszowskich źródeł sporządzoną przez Władysława Grzelaka w wydanej w 1928 roku książeczce pt. „Na wodach Narwi i Pilicy. Wędrówki wioślarskie”. W tej relacji czytamy:

Po trzech godzinach wiosłowania, przepłynąwszy z górą trzydzieści kilometrów, lądujemy pod Brzostówkiem w słynnej z malowniczości okolicy. Zasłużony postój odpoczynkowy w pobliżu silnie bijącego źródła znanego pod nazwą „Modre Wody „. Specjalni przewoźnicy czerpią stąd wielkiemi beczkami kryształową wodą dla wybrednie]’szych mieszkańców Tomaszowa. Źródło jest tak obfite, że istnieje nawet projekt przeprowadzenia wodociągu do Łodzi, której potrzeby „Modre Wody ” mogłyby całkowicie zaspokoić. Narazie – spływają z jeziorka, otoczonego gajem, do Pilicy.

Nie wszyscy domyślają się, że dzisiejszy kształt „Niebieskich Źródeł”, okolonych trzema dużymi wyspami i wieloma kanałami, jest po części dziełem człowieka. Sama natura stworzyła tylko wywierzysko źródeł i kanał odprowadzający ich wody do Pilicy.

Pochodzące z połowy XIX wieku opisy podtomaszowskich „Modrych Wód” mówią o silnie bijącym źródle, które utworzyło jezioro z wysepkami, otoczone gajem. Źródlane wody odpływały wtedy jednym ciekiem w kierunku północno-wschodnim i poruszały młyn stojący poniżej dzisiejszego przepustu w Ludwikowie. Jak jednak stwierdzają Jakub Mowszowicz i Romuald Olaczek w wydanym przed 32 laty przewodniku „Niebieskie Źródła”, odpływ w stronę młyna jest dziełem rąk ludzkich, podobnie jak grobla odgradzająca źródła od Pilicy. Pierwotnie wody „Niebieskich Źródeł” odpływały do Pilicy w pobliżu Brzustówki. Śladem tego, według obydwóch przyrodników, jest dolinka, którą płyną wody przesączające się pod groblą. Nierzadko podczas wiosennych powodzi wody Pilicy przerywały groblę i wlewały się do źródeł przysypując je niesionym piaskiem
Zasadnicze zmiany w krajobrazie „Niebieskich Źródeł” zaszły po 1936 roku. Wtedy magistrat Tomaszowa Maz. wydzierżawił je za symboliczną kwotę na pięć lat od magistratu łódzkiego (około 1925 roku władze Łodzi nabyły tomaszowskie źródła za 95 tys. zł od ich ówczesnego właściciela – hrabiego Juliusza Ostrowskiego), zobowiązując się, roztoczyć nad nimi opiekę, i przekształcić w park turystyczno-przyrodniczy.

Podjęto zatem zakrojone na szeroką skale, prace ziemne, usypując groble. i kopiąc sztuczne kanały. W rezultacie na wschodnim nabrzeżu źródeł, gdzie dotąd były pola i łąki, powstały trzy wyspy (dzisiaj noszące nazwy: „Samotnego modrzewia”, „Kacząt” i „Płaczących wierzb”). Ich nienaturalnie wysokie brzegi uformowano z piasku wybranego przy kopaniu kanałów. Aby zapobiec jego osuwaniu się, zbudowano kamienne murki, istniejące do dzisiaj w pobliżu Ludwikowa. Posadzono wiele gatunków drzew, krzewów ozdobnych, często obcych dla tutejszego siedliska. Prawdopodobnie pochodziły one z hodowli dzikich roślin ozdobnych hr. J. Ostrowskiego w Ujeździe.
Mało dzisiaj znanym, a wartym poznania epizodem z tamtego czasu był przeprowadzony na „Niebieskich Źródłach” strajk okupacyjny. Podjęło go 6 czerwca 1936 roku ponad 70 robotnic i robotników zatrudnionych tutaj przy robotach publicznych. Po dwóch dniach dołączyło do nich pozostałych kilkuset robotników, pracujących przy robotach publicznych w całym mieście. Byli oni zatrudnieni tylko przez 3 dni w tygodniu, otrzymując do trzech złotych za dzień. Strajkujący żądali 6-dniowego tygodnia pracy i podwyżki płac.
Prowadzący strajk na źródłach koczowali pod gołym niebem. Zaczął im doskwierać głód. Ze skromną pomocą aprowizacyjną pospieszyły ich rodziny. Panujące wówczas napięcie dobrze pamięta Barbara Świnoga, mieszkanka Brzustówki. Jako 9-letnia dziewczynka nosiła ona wtedy żywność dla swojej matki -Wandy Goździk, biorącej udział w tym strajku. Po dramatycznych pertraktacjach z władzami miasta okupacja źródeł zakończyła się 13 czerwca. Strajkujący odnieśli połowiczny sukces, uzyskując zatrudnienie przez cztery dni w tygodniu oraz podwyżkę płacy dziennej do 3,5 złotego.