„Historie odnalezione Andrzeja Kobalczyka”

„Historie odnalezione” Andrzeja Kobalczyka ukazują się w stałym cyklu w piątkowych wydaniach „Tygodnika 7 Dni” – dodatku do „Dziennika Łódzkiego” (mutacja Tomaszów Mazowiecki, Opoczno).

Najpiękniejsza tomaszowianka sprzed 88 lat

Na zdjęciu: Natalia Giginajszwilli – Miss Tomaszowa z 1931 roku. Foto: „Kino” z 9 maja 1932 rokuW początkach liczącej już ponad 90 lat historii wyborów najpiękniejszej Polki nie zabrakło tomaszowskiego akcentu. Chociaż pierwsze, oficjalne współzawodnictwo o tytuł Miss Polonia odbyło się w 1929 roku, to pomysł podobnego konkursu piękności zrodził się dwa lata wcześniej na łamach ogólnopolskiego tygodnika „Kino”. Zaczęła się w nim ukazywać stała rubryka pt. „Czy jesteśmy fotogeniczni”, w której zamieszczano zdjęcia nadsyłane przez czytelników. Wśród nich była Natalia Giginajszwilli, wybrana w 1931 roku na najpiękniejszą tomaszowiankę.

Konkurs ten został zorganizowany przez gazetę „Głos Tomaszowski”. Ustanowiona przez redakcję komisja wybrała na podstawie nadesłanych zdjęć portretowych trzy szczególnie urodziwe jej zdaniem mieszkanki miasta. Stanęły one do konkursu o tytuł Miss Tomaszowa, który ostatecznie przyznano wymienionej wcześniej pannie Natalii. Werdykt ogłoszono w wydaniu „Głosu Tomaszowskiego” z 10 maja 1931 roku.

Wkrótce potem laureatka przesłała swoje zdjęcie do tygodnika „Kino”. Zostało ono zamieszczone w jego wydaniu z 9 maja 1932 roku. Natalię Giginajszwili, przedstawiono jako „czarnooką pieszczotkę z Tomaszowa, dorodną brunetkę o lśniących oczach i ślicznie wykrojonym nosku”. Napisano też, co powiedziała o sobie: „Lubię sport. Kocham życie, „Kino”, flirt, a najwięcej… ale to sekret!”.

Piękna i zalotna panna Natalia stanęła w szranki urządzanego przez ten tygodnik konkursu o tytuł „Królowej Kina”. Jego zwyciężczyni w 1927 roku – Aniela Bogucka reprezentowała tego samego roku Polskę na wyborach Miss Europy w Wiedniu. Niestety, nie wiadomo, czy urodziwa tomaszowianka wystąpiła później w innych konkurach piękności bądź na planie filmowym.

Grandziarski konkurs brukowego piśmidła?
Bardzo krytyczną opinię o zorganizowanym w 1931 roku konkursie na Miss Tomaszowa wyraziło pismo „Polak Patrjota” w numerze 7 z czerwca tegoż roku. Swój komentarz na jego temat opatrzyło tytułem: „Grandziarski konkurs brukowego piśmidła w Tomaszowie Mazowieckim”. Z niesmakiem wspomniane pismo przyjęło wiadomość, że „Głos Tomaszowski” ma zamiar urządzić także konkursy na najpiękniejsze i najmilsze dziecko w mieście.

„Zupełnie nie rozumiemy, jaki cel mają podobne konkursy. Publiczne oględziny i targi kobiet są właściwością narodów wschodnich, jak również narodów stojących na najniższym szczeblu kultury, gdy My Polacy, wychowani w najgłębszym szacunku dla kobiety – co mamy z tem wspólnego? Czyście się nie zastanowili, Panowie organizatorzy, że podobna impreza w ogóle – a źle przeprowadzona, jak obecna, w szczególności jest obelgą dla polskiej kobiety”? – pytał z oburzeniem komentator „Polaka Patrjoty”.

Podkreślił następnie, że uroda kobiety, czy dziecka nie zależy ani od woli ani od ambicji ludzkiej. „A jeśli organizatorzy i sędziowie konkursowi o tem nie pamiętali, to z przykrością musimy im przypomnieć, że ogólne prawo przyrody żadnemi konkursami udoskonalić się nie da” – napisano na koniec tego artykułu.

 

Tajemnice Góry Szwedzkiej w Żarnowie

Na zdjęciu: Góra Szwedzka w Żarnowie – widok współczesny. Foto: Muzeum Regionalne w OpocznieW centrum Żarnowa – kiedyś miasteczka, a dziś wsi, należącej do powiatu opoczyńskiego – wznosi się wysoki, stożkowaty kopiec. Sąsiaduje z nim nieco niższe wzniesienie. Dzisiejsi żarnowianie nazywają to miejsce Górą Szwedzką. Dawniej nosiło ono nazwy: szwedzkie baterie lub szwedzkie wały. Mówi o tym opis Żarnowa, zamieszczony w „Dzienniku Warszawskim” z 17 lipca 1851 roku.

„Otóż zatem w tym Żarnowie jest kościółek, który stawiał jeszcze Piotr Dunin ze Skrzynna, a niedaleko od kościółka są baterie nazwane szwedzkiemi. W istocie tędy łamał się przez lasy do Krakowa feldmarszałek Wittenberg, i w tych okolicach krok za krokiem staczał walki pod Sulejowem, Opocznem, Straszową Wolą, a ta wioska leży o milę od Żarnowa. Zdaje się, że te okopy pod miasteczkiem, wzniosły ręce naszych rycerzy, kiedy Wittenberg posuwał się ze Straszowej Woli, dla tego lud przezwał je szwedzkiemi. Do bitwy jednak nie przyszło pod Żarnowem, a wały zostały się do dziś dnia”.

Następnie w cytowanym artykule wyrażono ubolewanie z powodu niszczenia historycznej pamiątki po szwedzkim potopie przez niektórych mieszkańców Żarnowa. Wydobywaną z tychże wałów ziemię wywozili oni na remont drogi. W ten sposób usunięto aż jedną trzecią część owego wzniesienia! „Zacny dzisiejszy proboszcz Żarnowski, xiądz Wawrzyniec Goszczyński, położył nareszcie kres temu świętokradztwu, kiedy się przekonał o tem, że wały wznosiły się na jego gruncie” – napisano w warszawskiej gazecie.

Książęcy i kasztelański gród nad Scepą
Inną, o wiele starszą metrykę żarnowskiej góry ustalił wybitny krakowski historyk sztuki – prof. Władysław Łuszczkiewicz. Podczas badań, przeprowadzonych w końcu XIX wieku, odkrył on, że są to pozostałości grodu, będącego prawdopodobnie siedzibą książąt plemiennych, jeszcze przed powstaniem państwa polskiego.

Według tego uczonego usypane tutaj sztuczne wzgórze miało kolistą podstawę o średnicy około 50 m. Dookoła nasypu biegła głęboka fosa, zasilana wodą ze Scepy – niewielkiej rzeczki, będącej dopływem Wąglanki. Na szczycie wzgórza stał zamek zbudowany z drewna. Pierwsza pisana wzmianka o nim pochodzi z 1065 roku.

Jak można przeczytać w wydanym w 1977 roku przewodniku turystycznym „Opoczno i okolice” autorstwa Jana Piotr Dekowskiego, w Polsce piastowskiej gród w Żarnowie był ośrodkiem kasztelanii. Obejmowała ona tereny dzisiejszych powiatów: opoczyńskiego i koneckiego.

„Dotychczas nie przeprowadzono dokładnych badań archeologicznych żarnowskiego grodziska, natomiast nieliczne badania powierzchniowe dostarczyły znaczną ilość fragmentów ceramiki o bogatej ornamentyce, datowanej na XI-XII wiek” – stwierdził w swoim przewodniku J.P. Dekowski.

Dodajmy, że na żarnowskiej Szwedzkiej Górze odsłonięto w 1923 roku pomnik z piaskowca dla uczczenia bojowników walczących o wolność Ojczyzny. Nieco niżej w 1999 roku postawiono płytę upamiętniającą bohaterstwo partyzantów 25 pp AK.

 

Metalurgiczne tradycje miasta nad Wolbórką

Na zdjęciu: Stoisko targowe tomaszowskiej fabryki w Poznaniu. Foto: „Świat” z 17 maja 1924 rokuHistorię Tomaszowa Mazowieckiego na ogół kojarzy się z przemysłem włókienniczym. Istotnie, w jego krajobrazie przez ponad półtora wieku dominowały kominy fabryk produkujących różnego rodzaju tkaniny. Trzeba jednak wiedzieć, że swój początek miasto zawdzięcza hutnictwu, a dokładniej kuźniczej osadzie, założonej w 1788 roku nad spiętrzoną Wolbórką. Co ciekawe, metalurgiczne tradycje kultywowano tutaj jeszcze do niedawna.

W okresie międzywojennym ich znaczącą kontynuatorką była zapominana już dzisiaj Tomaszowska Fabryka Narzędzi i Wyrobów Metalowych. Funkcjonowała na prawym brzegu Wolbórki w miejscu dawnych kuźnic. O imponujących rozmiarach i nowatorskim charakterze jej produkcji pisano z uznaniem w wydaniu poczytnego tygodnika „Świat” z 17 maja 1924 roku. W znacznej części poświęcono je IV Targowi Poznańskiemu, trwającemu od 27 kwietnia do 3 maja tegoż roku. Osobną stronę poświęcono fabryce z Tomaszowa.

„Fachowo i gustownie urządzony w Nowej Hali kjosk Tomaszowskiej Fabryki Narzędzi i Wyrobów Metalowych T. z o.o. w Tomaszowie Rawskim, ul. św. Antoniego Nr 1-2, zwracał powszechną uwagę. Powstała zaledwie przed 8 miesiącami fabryka podjęła trudne zadanie fabrykacji narzędzi rzemieślniczych, dotychczas w kraju nie wyrabianych i zdołała już wystawić kilka tysięcy wiertarek ręcznych, szlifierki szybkobieżne, maszyny szewckie, praski oraz imadła typu małego. Tomaszowska Fabryka Narzędzi nabyła obszerne zabudowania fabryczne, dzięki czemu przedsiębiorstwo ma możność wielkiego rozwoju, a ze względu na zupełne zaniedbanie omawianej gałęzi, dla kraju posiada doskonałe znaczenie”- podkreślono w relacji popularnego tygodnika.

Napisano również, że współwłaścicielem tej fabryki była warszawska firma Aleksandra Brzuzka i Zygmunta Abłamowicza. Na poznańskim targu wystawiono produkowane przez nią narzędzia i wyroby karborundowe.

Od wielkiego pieca do… handlu
Najpierw w tomaszowskiej osadzie, a dokładniej przy odnodze Wolbórki, płynącej tuż przy wysokiej skarpie, stał wielki piec i inne budynki huty żelaza. Jak ustalił niestrudzony badacz dziejów fabrycznego Tomaszowa – Marian Fronczkowski, piec ten wraz z pozostałymi obiektami huty został rozebrany w 1851 roku. Na ich miejscu wzniesiono murowany, trzypiętrowy budynek przędzalni i folusza. W latach 80. XIX wieku wybudowano tutaj tkalnię, przędzalnię oraz kotłownię i magazyny, wchodzące w skład Fabryki Sukna Ludwika Herbsta i Franza Deutcha. Tuż przy moście, przy chodniku od strony ul. Warszawskiej wyrósł jednopiętrowy, ceglany budynek fabryczny. W 1923 roku zajęła go wspomniana na wstępie fabryka narzędzi i wyrobów metalowych.

Jej zabudowania uległy zniszczeniu podczas bombardowania Tomaszowa przez lotnictwo niemieckie w dniu 5 września 1939 roku. W końcu lat 40. ubiegłego wieku część tej opuszczonej nieruchomości z resztkami zabudowań przejęła Tomaszowska Fabryka Filców Technicznych. W latach 60. wybudowano tu nową tkalnię TFFT wraz z magazynami. Obecnie w tych obiektach funkcjonują placówki handlowe i gastronomiczne.